Ruch, rześkość powietrza, zalew światła, a przede wszystkim apetyt i otwartość na świat. Prosta i darmowa możliwość patrzenia jak najdalej w krajobraz, a przy tym zgoda na bycie w nim małym punktem – jednak patrzącym i myślącym. Esencja wakacji.
Żadne all inclusive ani wczasy w drogich kurortach, w których nie trzeba nawet wychodzić za płot, żeby się najeść i popływać, nie dadzą nam tego, co najważniejsze w wakacyjnym odpoczynku: możliwości patrzenia w dal – tę najdalszą, gdzie niebo styka się z wodą lub ziemią. I wspaniale pracującej wtedy wyobraźni, która za wszelką cenę chce się dostać za rozciągający się przed nami horyzont, podważyć jego linię, wejść za nią. Nieważne, czy patrzymy akurat z wierzchołka Kasprowego, ze ścieżki na Podlasiu – na roztaczające się pola zbóż – czy z plaży na wiejący nam w twarz zimnem i słoną wodą Bałtyk.
Wielkie wtaje