Najbardziej tajemnicza nagroda świata
i
Alfred Nobel, pomiędzy 1910 r. a 1915 r., Library of Congress/Wikimedia Commons (domena publiczna)
Marzenia o lepszym świecie

Najbardziej tajemnicza nagroda świata

O pokojowym Noblu
Andrzej Krajewski
Czyta się 10 minut

Co roku więcej wokół niej kontrowersji niż zachwytów. Nie jest jasne, czego właściwie chciał Alfred Nobel, ustanawiając wyróżnienie dla tych, którzy budują braterstwo narodów. Ani jak to się stało, że anonimowa grupa norweskich polityków zawładnęła tą dobroczynną ideą.

Wieczorem 27 listopada 1895 r. Alfred Nobel, przebywający wówczas w Paryżu, spisał swój testament. W kluczowej części ostatniej woli poinformował, że niemal cały ogromny majątek przeznacza na fundusz, z którego „odsetki będą corocznie rozdzielone w formie nagród osobom, które w ubiegłym roku uczyniły najwięcej dla dobra ludzkości”. Nobel uznał, że laureatów w poszczególnych dziedzinach wiedzy powinna wskazywać Szwedzka Królewska Akademia Nauk. Wyjątek uczynił dla kogoś, kto „dokonał rzeczy najlepszej lub najwięcej przyczynił się do braterstwa pomiędzy narodami i znoszenia lub ograniczenia istniejących armii oraz do zwoływania i rozpowszechniania kongresów pokojowych”. Taką osobę każdego roku miała wskazać komisja składająca się z pięciu osób wybieranych przez Storting, czyli norweski parlament.

Do dziś autorzy biografii wynalazcy dynamitu, posiadacza 354 innych patentów i współudziałowca koncernu naftowego Branobel spierają się, co kierowało Noblem, gdy ustanawiał nagrodę pokojową. Komisja, którą Storting powołał i nazwał Den Norske Nobelkomite (Norweski Komitet Noblowski), od początku swojej działalności głosi, że na decyzję szwedzkiego milionera wpłynęła jego długoletnia przyjaciółka, a sławna pacyfistka hrabina Bertha Sophie Felicitas Freifrau von Suttner. Zwolennicy mniej oficjalnego wytłumaczenia przytaczają anegdotę, jak

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jest się czego bać
i
Michał Olszanowski, zdjęcie: materiały prasowe SWPS
Wiedza i niewiedza

Jest się czego bać

Rozmowa z psychologiem Michałem Olszanowskim
Aleksandra Pezda

Strach to więcej niż emocja niezbędna do przetrwania. Poza biologią odpowiadają za niego także wyobraźnia i świadomość. Kiedy warto się wystraszyć oraz co najbardziej przepełnia nas lękiem – wyjaśnia w rozmowie z Aleksandrą Pezdą psycholog Michał Olszanowski.

Strach i lęk to dwa różne stany mózgu. Strach odziedziczyliś­my w toku ewolucji po naszych zwierzęcych przodkach, mobilizuje i pozwala nam uciec przed nieoczekiwanym zagrożeniem, takim jak jadący wprost na nas samochód. Ale to tylko jedna emocja, którą upraszczamy w stwierdzeniu: „Boję się”. Inną jest lęk, który ma kontekst społeczny. Nie da się – przynajmniej na razie – wyleczyć go pigułką. Choć tabletek przeciwlękowych używamy powszechnie, nie łudźmy się, że będą one w stanie zwalczyć prawdziwe podłoże naszych wewnętrznych napięć.

Czytaj dalej